lucid face lucid face
493
BLOG

Czy mój menedżer jest lemingiem?

lucid face lucid face Rozmaitości Obserwuj notkę 7

  Duża korporacja – podział na szereg różnych departamentów w tym mój departament – direct, w ostatnich latach prężnie rozwijający się kanał usług telefonicznych. Ludzie jak ludzie są różni, pracownicy niższego szczebla, wyższego itp. itd. I zatrzymam się na kierownikach średniego szczebla, bo ich mogłem już poznać osobiście. Mój kierownik, menedżer - dokładnie to kobieta - pani X, specjalnie będę używać takiego określenia. Owa pani X to przykład menedżera naszych czasów, w jakich nam przyszło żyć- niestety. Dlaczego o tym piszę? Bo na pewno to nie jedyny przypadek, który przytrafia się nam, zwykłym pracownikom, a niestety, przypadek stający się już normą zwyczajową. Uściślę jeszcze, że nie chcę wszystkich menedżerów przyrównywać do tutaj opisywanej. Wiadomo, są menedżerowie z prawdziwego zdarzenia, z taktem, z wdziękiem, ze zdrowymi ambicjami itd. Niestety pani X nie należy do tego typu kadry kierowniczej. To typowy leming bez taktu, bez honoru, bez kultury, za to cwany i ambicjonalny, jeden z wielu uczestników w pędzącym wyścigu szczurów. A może nie leming, tylko zwykły cham? Taki jak ten z artykułu Rafała Ziemkiewicza z „Urze" sierpnia 2012?

  Więc tak, pani X stworzyła typowy system plemienny, gdzie pełni rolę autokraty, gdzie o wszystkim decyduje, wszystko zależy od niej, każdy los pracownika, każdy jego dzień, każda jego minuta. Może go wywyższyć albo poniżyć, może go w jednej chwili zwolnić albo innego zatrudnić. Ma pełnię władzy, czuje moc, jest u kresu swej potęgi, tak jak Putin albo jeszcze lepiej jak Mao ze Dong. Pani X co prawda nie ma na koncie milionów ofiar, ale może poszczycić się sporą grupką zwolnionych.  

   W ten system plemienny, jak nazwał to mój dobry kolega, bardzo dobrze wpisała się taka oto sytuacja. Jeden z wielu dni, ale tym razem trochę inny, bo dzień urodzin pani X (menedżer). Składkę na urodziny organizuje koordynator – jej podwładny. Początkowo ma to być „niespodzianka” w postaci zegarka, który uprzednio zasugerowała swojemu podwładnemu pani X. Dlatego napisałem - niespodzianka w cudzysłów bo z niespodzianką to miało tyle wspólnego, co wspólnego ma świnia z przebywaniem na świeżym powietrzu. Taki to zwyczaj teraz w mojej korporacji, że menedżer sama sobie wybiera prezent na urodziny, a pracownicy muszą tylko spełnić ową zachciankę. Koszt prezentu miał opiewać na około 300 zł. Ok- złożyli się wszyscy. Pomimo niechęci do pani X sam uważałem, że będzie w dobrym geście przyłączyć się do zakupu. Ale to co nastąpiło potem przerosło moje najśmielsze oczekiwania. W dniu urodzin pani menedżer zachciała inny zegarek, marki Fossil, i nie za 300 zł, a warty już 500 zł. Taką wiadomość otrzymaliśmy od jej podwładnego. Oczywiście ciągle to jest „niespodzianka”, co powtarza po raz drugi jej podwładny (już mógłby nie robić z siebie idioty) ale to materiał na osobny temat. Wiązało się to z dopłatą dodatkowych pieniędzy, których już nie miałem i kategorycznie odmówiłem dokładania się ponownie do prezentu. Wszystko działo się przy milczącej akceptacji licznej grupy moich współpracowników, którzy do prezentu się dołożyli. Sprecyzuję, to nie były jakiś ogromne pieniądze, ale złamane zostały jakieś elementarne zasady dobrego smaku, spontaniczności, która zawsze objawia się przy tego typu wydarzeniu. Nie kryłem już zażenowania tą całą sytuacją i zaprotestowałem nie idąc na urodziny pani X. To, że nie poszedłem na urodziny, pani X miała pewnie to głęboko w swoim wielkim tłustym odbycie, ale najważniejsze, jak to się mówi są nie słowa, a gesty. To wszystko co mogłem zrobić, moja umowa o pracę kończy się w listopadzie, mogę już szukać sobie innego zajęcia. Zobaczymy czy kara wodza mnie dosięgnie.

 

lucid face
O mnie lucid face

Polecam również:

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości