Jakiś czas temu, podczas poszukiwania materiałów na temat relacji polsko-rosyjskich po 10/04/2010 (z punktu widzenia Rosjan) znalazłem ciekawy tekst w dzienniku "Nezawisimaja Gazieta" . Artykuł ukazał się 24 kwietnia 2011 r., i jest dostępny na portalu dziennika.
Zdaniem dziennika [...]Rok 2010 w stosunkach polsko-rosyjskich był pozytywny. Energetyka, "sprawa katyńska", możliwość kontaktów szefów sztabów generalnych, projekty transportowe, amerykański projekt obrony przeciwrakietowej (EuroPRO) -nie jest to pełna lista tematów omawianych przez przywódców rosyjskich i polskch w ciągu ostatnich sześciu miesięcy[...].
[...]Pomimo zmiany retoryki, priorytety strategiczne pozostały jednak bez zmian. W przededniu szczytu NATO w Lizbonie (19-20 listopada 2010) Prezydent Komorowski potwierdził nienaruszalność podstawowych zasad polskiej polityki zagranicznej: 1) postrzeganie Rosji jako potencjalnego zagrożenia, 2)zachowanie amerykańskiej obecności wojskoej w Europie oraz 3) ułatwienie integracji w atlantyckich strukturach byłych republik radzieckich[...].
Tak się zastanawiam, że jeśli 1 punkt rzeczywiście był jednym z priorytetów strategicznych bezpieczeństwa Rzeczypospolitej, to w konteście oddania śledztwa Rosjanom w tak ważnej sprawie, jaką jest sprawa katastrofy smoleńskiej, to czy nie mamy doczynienia ze zdradą polskiej racji stanu?
Reasumując. W kwietniu 2010 roku, Tusk oddaje najważniejsze śledztwo dotyczące katastrofy smoleńskiej w ręce rosyjskie. Następnie Komorowski w listopadzie 2010 r. jedzie na szczyt NATO do Lizbony i ogłasza, że Rosja to potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa NATO. O co w tym wszystkim chodzi?
Komentarze